Strona startowa

Wiadomości

Wyświetl wiadomości:

Wiadomości:

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Wiadomości - Aktualności

Jubileuszowy XX Memoriał Andrzeja Imosy

Dodał: MC Data: 2007-09-07 20:10:59 (czytane: 11612)

W sobotę 8-go września 2007 o godz. 10:00 na ulicach miasta Buska rozegrany zostanie Jubileuszowy XX Wyścig Kolarski o Memoriał im. Andrzeja Imosy, poświęcony pamięci tragicznie zmarłego kolarza i trenera.

Studio tatuażu - Black Line tattoo&piercing
www.tatuazebusko.pl,STUDIO TATUAŻU, SALON TATUAŻU, TATUAŻ, KOLCZYKOWANIE, KOLCZYKI, TATTOO, PIERCING, MIKRODERMAL, OZDABIANIE, UPIĘKSZANIE, TATUAZ, TATUAZE, TATUAŻE BUSKO, PIŃCZÓW, CHMIELNIK, KAZIMIERZA WIELKA,

ul. Kopernika 8. 28-100, Busko-Zdrój



„Tygodnik Ponidzia” przybliżył Czytelnikom sylwetkę sportowca, który na stałe wpisał się do historii naszego miasta rozsławiając jego nazwę w najlepszych latach swej kolarskiej kariery. O byłym kolarzu wypowiadają się jego rywale i przyjaciele z kolarskich tras. Jednocześnie wrócimy do wspomnień z wyścigów jakie odbyły się w Busku – Zdroju w okresie minionych dwudziestu lat. Niewiele, bo cztery lata później rozpoczęły się Wyścigi Im. Andrzeja Imosy w Solcu – Zdroju, których relacje zamieszczał również nasz Tygodnik.



ANDRZEJ  IMOSA   1947 - 1987

 

Andrzej_IMOSA__1947_1987_1_.jpg


ANDRZEJ IMOSA  syn Tadeusza i Marii urodził się 17 lipca 1947 roku w Zborowie k. Solca – Zdroju, gdzie ojciec pracował wówczas jako nauczyciel w Szkole Rolniczej. Następnie od roku 1949 rodzina Imosów zamieszkała w Busku - Zdroju. Początkowo było to Rospodarwstwo Rolne na „Górce”, następnie od 1955 roku  Dom Ogrodnika w Parku Zdrojowym.
Dzieciństwo i młodość Andrzej Imosa spędził w Busku – Zdroju. Tu rozpoczęła się jego przygoda z rowerem, a pierwszymi kolarskimi trasami były alejki parku zdrojowego. Po ukończeniu szkoły podstawowej - majac 13 lat, zostaje właścicielem prawdziwej wyścigówki  marki „Huragan” i od tej właśnie daty można mówić o jego regularnym kontakcie z rowerem. W rok później startuje w pierwszym wyścigu organizowanym przez buski LZS, w Solcu – Zdroju, gdzie w gronie kilkuastu dużo starszych i doświadczonych kolarzy, zajmuje bardzo dobre czwarte miejsce. Zostaje członkiem buskich Ludowych Zespołów Sportowych. Jego późniejsza kariera potoczyła sie szybko. W wieku  17 – 18 lat wygrywa wiele wyścigów o randze wojewódzkiej: w Kielcach, Skarżysku, Radomiu, Busku czy ogólnopolskiej - jakim był wówczas wyścig „Budujemy Samochody” w Starachowicach, gdzie dwukrotnie dwukrotnie wpisuje sie na listy zwycięzców.
Majac 18 lat był posiadaczem drugiej licencji, co w tym wieku należało do rzadkości w kraju. W tym czasie Rada Wojewódzka LZS w Kielcach powołała centralną sekcję kolarską „Piast Chęciny” skupiającą najlepszych kolarzy kielecczyzny, gdzie obok reprezentanta Polski Ryszarda Zapały znalazł się Andrzej Imosa.  
W 1966 Andrzej Imosa wygrywa Szosowe Mistrzostwo Juniorów Okregu Kieleckiego, a kilka dni później zajmuje doskonałe 5 miejsce w Szosowych Mistrzostwach Polski Juniorów w Poznaniu. Jeszcze tego samego roku - jako junior, reprezentuje kielecczyznę w Miedzynarodowym Wyścigu Skopenki i zostaje powołany do krajowej kadry kolarskiej Ludowych Zespołów Sportowych.  
Kończy Liceum Ogólnoksztalcące w Chmielniku i rozpoczyna naukę w PST Meloriacji w Podzamczu Chęcińskim. Kolejne lata startów to rywalizacja wśród elity najlepszych polskich kolarzy. To najlepszy okres w karierze kolarskiej młodego kolarza z Buska. Wygrywa sporo trudnych wyścigów w tym również o randze ogólnopolskiej w ościennych województwach: łódzkim m.in. w Rawie Mazowieckiej, kryterium uliczne KS Korona w Krakowie, jest drugi w kryterium ulicznym „Chemika” w Tarnowie. Majac 20 lat zajmuje 4 miejsce na etapie Sandomierz – Busko Miedzynarodowego Wyścigu Skopenki, gdzie jest entuzjastycznie witany przez mieszkańców swego miasta. Udanie debiutuje w XXIV Tour de Pologne, zajmując 23 miejsce, co krajowa prasa sportowa uznała za sporą niespodziankę. Należy do najlepszych w okręgu kieleckim, wygrywając często z członkami kadry narodowej Franciszkiem Koselą, Ryszardem Zapałą, Marianem Formą , czy Kazimierzem Jasińskim.  W tym czasie swą dalszą edukację postanawia kontynuować w Studium Nauczycielskim w Ostrowcu Świętokrzyskim. Tam poznaje swą przyszłą żonę i zakłada rodzinę
W latach 1968-74 startuje we wszystkich liczących sie wyścigach w kraju, gdzie wielokrotnie na poszczególnych etapach  np. Wyścigu Przyjaźni w Koszalinie, Wyścigu Skopenki w Radomiu - melduje sie na podium. Wielokrotnie startuje w Tour de Pologne, oraz zajmuje dobre lokaty w wyścigach górskich: O Puchar Karkonoszy, Małopolskim Wyścigu Górskim, Do Bram Bieszczad, czy lokalnym pasmem Gór Świętokrzyskich – co świadczyły o jego dobrych umiejętnościach jazdy w górach. Podczas Górskich Mistrzostw Polski w Jeleniej Górze w 1968 defekt roweru eliminuje go z walki o czołową lokatę i zajmuje ostatecznie 14 miejsce. Miał zaszczyt reprezentować barwy Polski  poza jej granicami / Węgry, Czechosłowacja, ZSRR/ zajmując m.in. 7 miejsce w Wyścigu Dookoła Estonii.
Zapewne zabrakło w jego karierze błyskotkiwego sukcesu, a może co było często ważniejsze - wsparcia kolarskich działaczy kielecczyzny, by znalaźć się w kadrze na Henryka Łasaka, choć wielu z tych kadrowiczów wielokrotnie musiało uznać jego wyższość.
Pamiętać należy, że kariera kolarska Andrzeja Imosy przypada na okres tuż przed i w czasie największych sukcesów polskiego kolarstwa na arenie miedzynarodowej (tytuły mistrzów świata Szurkowski 1973, Kowalski 1974, oraz drużyny) co sprawiało, że o sukcesy na arenie krajowej w tych latach było niezwykle trudno.
Kolarstwo było jego autentyczną pasją życiową. Jeszcze w czasie swych startów zdobywa uprawnienia trenerskie, które wykorzystuje po latach w Ostrowcu Świetokrzyskim, zakładając w 1986 roku sekcję kolarską. Rozpoczęli treningi wiosną następnego roku i on jako trener starał sie pokazać i nauczyć swych podopiecznych kolarstwa od najlepszej strony. Sam nigdy nie rozstał się z rowerem.
22 marca  1987 r. był pierwszy dzień słonecznej wiosny i grupa kolarzy przjeżdżała przez miejscowość Rudka Bałtowska, gdzie w pobliżu przystanku autobusowego pijany chuligan zaatakował trenera, który upadł głową na jezdnie tracąc przytomność. Został przewieziony do szpitala w Ostrowcu Świętokrzyskim, gdzie przeprowadzono operację trepanacji czaszki.
Nie odzyskiwał przytomności. Po kilku dniach został przetransportowany helikopterem do specjalistycznej kliniki w Krakowie, gdzie mimo starań lekarzy zmarł 6 kwietnia 1987 r. nie odzyskawszy przytomności.
Stimo


Wspomnienie o Andrzeju opracował młodszy brat Stanisław


Życie dla kolarstwa


Doniesienia prasowe:

„Słowo Ludu” Kielce wtorek 12 stycznia 1987. Spotkanie ostrowieckich kolarzy. Jak już informowaliśmy w Ostrowcu powstała nowa sekcja kolarska. Działa ona przy Radzie Rejonowej Zrzeszenia LZS, a zajęcia z młodzieżą prowadzić będzie Andrzej Imosa.
- Zgłasza się wielu chłopców z Ostrowca i okolicznych miejscowości chętnych do uprawiania kolarstwa – mówi A. Imosa. – Niestety nie wszyscy będą mogli u nas trenować bowiem nie mamy wystarczającej liczby rowerów. Dlatego też pierwszeństwo w przyjmowaniu do sekcji będą mieli chłopcy zgłaszający się z własnym sprzętem.
W najbliższy czwartek 15 stycznia zorganizujemy spotkanie organizacyjne dla wszystkich zawodników nowej sekcji, podczas którego podane b ędą szczegóły dotyczące wspólnej pracy. Zebranie odbędzie się w siedzibie Urzędu Miejskiego w Ostrowcu i rozpocznie się o godz 14. 

„Echo Dnia” Kielce, poniedziałek 23. 03. 1987. Z kroniki milicyjnej: W Rudce Bałtowskiej (gm. Bałtów) jeden ze stojących na przystanku młodych mężczyzn kopnął w brzuch trenera Andrzeja I, który jechał drogą z grupą kolarzy. Na skutek upadku, poszkodowany doznał obrażeń ciała. Sprawca chuligańskiego ekscesu zbiegł.

„Słowo Ludu” Kielce wtorek 24 marca 1987r. Rozbój w biały dzień. Ostatnio w Ostrowcu Świętokrzyskim powstała (przy LZS) sekcja kolarska. Prowadził ją z wielkim zaangażowaniem były znany czołowy kolarz Kielecczyzny, Andrzej Imosa.
W niedzielę dosiadł roweru, by wraz z chłopcami udać się na trening. Podczas przejazdu przez Rudkę Bałtowska (ok. godz. 13.30 ) stojąca na przystanku grupa młodych ludzi zaatakowała kolarzy. Poszkodowany został trener, będący widać w zasięgu ręki. Został wywrócony z rowerem i skopany. Doznał tak ciężkich obrażeń, iż niezbędna była operacja czaszki, po której  do godzin wieczornych nie odzyskał jeszcze przytomności.
Śledztwo jest w toku, a podejrzani zostali zatrzymani. Trudno dziś o szczegóły, lecz wszystko na to wskazuje, że nudzący się chuligani znaleźli sobie taką formę rozrywki. Oburzające... (mik)
„Express Wieczorny” Warszawa czwartek 26 marca 1987 r. Chuligani pobili kolarzy. Ostatnio w Ostrowcu Świętokrzyskim (woj. Kieleckie) powstała sekcja kolarska Ludowych Zespołów Sportowych. Jej prowadzenia podjął się były kolarz z regionu świętokrzyskiego, Andrzej Imosa. W ubiegłą  niedzielę dosiadł roweru by wspólnie z podopiecznymi udać się na trening. Podczas przejazdu przez wieś Rudka Bałtowska, w samo południe kolarze zostali zaatakowani przez grupę miejscowych chuliganów. Trener został przewrócony z rowerem, a następnie bestialsko pobity. Doznał tak ciężkich obrażeń, że niezbędna była natychmiastowa operacja czaszki, po której nie odzyskał przytomności. Pierwsi podejrzani zostali zatrzymani - trwa intensywne śledztwo.
 
„Słowo Ludu” sobota – niedziela 28-29 marca 1987r. Co tam się stało?  Mieczysław Kaleta.
Dwunastu kolarzy nowej sekcji ostrowieckiej minionej niedzieli wybrało się na trening. Oczywiście z trenerem, byłym znanym zawodnikiem Andrzejem Imosą. Jak zwykle pojechali w kierunku Bałtowa. Droga tam bardzo dobra i ruch mały. Trwała szkolna jazda. W pierwszym momencie trener zdecydował, że mniej zmęczeni (widać lepsi)  będą się jeszcze ścigać na kilkukilometrowym odcinku. Umowną metę wyznaczył we wsi Rudka Bałtowska, obok przystanku autobusowego.
Pogoda była wyśmienita. Jechali z kierunku Rudki i Bałtowa. Zbliżając się do umówionego miejsca zaczęli finiszować. To oznacza dużą szybkość, może nawet ponad piędziesiąt kilometrów. Nieco z przodu jechało dwóch młodych zawodników, trener i za nim starszy, pracujący już amator kolarstwa. Reszta może dwadzieścia trzydzieści metrów z tyłu. Nagle....
Do tego momentu relacje zawodników są zgodne. Dalej już nie. Musieli być zaszokowani, gdy spostrzegli, że trener pada na jezdnię jak ścięty. I pozostaje na asfalcie bez przytomności brocząc krwią. Natychmiast wszyscy są przy nim. Przygodni ludzie też. Ktoś mówi, że jeden z tych dwu nagle wkroczył na drogę...
Najważniejsze było ratowanie człowieka. W pobliskim Bałtowie, w niedzielne południe, trudno marzyć o dostępie do telefonu. Chłopcy wrócili z niczym.
Przejeżdżały jednak samochody do Ostrowca, trzeba było nawet przesunąć leżącego. W zdenerwowaniu nie patrzono na zegarki. Nie wiadomo dziś, ile czasu mineło od wypadku do przyjazdu pogotowia. Potem zjawił się przedstawiciel władzy i zaczął wykonywać, jak to się mówi, rutynowe czynności. Włącznie z mierzeniem odległości od pierwszej rysy na asfalcie do miejsca gdzie pozostał poszkodowany. Ponoć jedenaście metrów... Opowiadali władzy zawodnicy, także kobieta, która przez cały ten czas oczekiwała na autobus do Bałtowa, po drugiej stronie szosy. Wraz z mężem stała najbliżej dramatycznego zdarzenia.
Nie było już na miejscu obu mężczyzn, którym w pierwszych, nerwowych słowach przypisywano bezpośredni udział w spowodowaniu nieszczęścia. Powstał meldunek z którego korzystaliśmy publikując pierwszą informację o tym wypadku.
W poniedziałek 23 marca zatrzymano obu podejrzanych, trwało intensywne śledztwo.
Najzupełniej nieoczekiwanie zmienił się ton i treść wypowiedzi tych, którzy byli na miejscu. Sam się o tym przekonałem rozmawiając z nimi. Wszycy byli niezdecydowani w określeniach. Zdaje się... chyba.... tak wyglądało, jakby... nie jestem jednak pewien...
Dwaj młodzi, dorośli już mężczyźni, dochodzili prostopadle do szosy, jeden wyraźnie przed drugim. Pierwszy raczej nagle znalazł się na jezdni, tuż przy przejeżdżającym trenerze.
W niedzielę ponoć głośno mówiono na miejscu wypadku: popchnął, uderzył, kopnął z tyłu. W poniedziałek, wtorek i środę już: jakby sie zamachnął ręką, może uniósł nogę, ścigałem się więc nie widziałem.
Pani z przystanku zna ich oczywiście, mówi też z przekonaniem, że obaj byli „wypici”. Gdy usłyszała hałas, zobaczyła człowieka z rowerem na asfalcie.. Tyle.
Mając takie zeznania prokuratura nie znalazła podstaw do zastosowania środka zapobiegawczego i w środę obaj podejrzani opuścili areszt.
W tym samym czasie poszkodowany, znajduje się nadal w ciężkim stanie, bez przytomności, opuszczał ostrowiecki szpital, gdyż staraniem rodziny został przewieziony do kliniki specjalistycznej w Krakowie.
Kto mówi prawdę, kto nie chce jej powiedzieć? Każdy ze świadków jak może unika udziału w tej sprawie. Nawet ów dorosły kolarz, który jechał tuż przy trenerze Dyjewski. Mówi: lepiej mieć spokój?...
Dokładne obejrzenie miejsca wypadku, wszystkie rozmowy oraz wieletnia znajomość kolarskiej rzeczy, doprowadziły mnie dopewnego przekonania. Pewnie jest ono jednak tak samo bez znaczenia, jak pełne szczegółów , z nazwiskami włącznie, opowieści szkolnych dzieci oczekujących wlaśnie na autobus.
Kończąc rozmowę ze mna pani z przystanku powiedziała: ... że też nie przejechali dwie sekundy wcześniej, nie byłoby sprawy...
A TAK – JEST!
ŚLEDZTWO TRWA... Mieczysław Kaleta,.
 

„Co tam się stało?”, „Śmiertelny finisz”, „Gdyby dwie sekundy wcześniej” - to obszerne i wnikliwe artykuły, które zamieścił w prasie kieleckiej doświadczony dziennikarz sportowy Mieczysław Kaleta, który jako pierwszy przedstawiciel mediów dotarł na miejsce wypadku w Rudce Bałtowskiej, już następnego dnia po wypadku. Jego relacje opisane tuż po wypadku są wiec najwiarygodniejsze. To red. Mieczysław Kaleta na własną rekę przeprowadził bardzo dokładne śledztwo. Szybko dotarł do kolarzy LZS Ostrowiec uczestników tragicznego treningu. Nastepnego dnia tuż po wypadku zamieścił artykuł w „Słowie Ludu” przytaczając wypowiedzi młodych kolarzy i świadków stojących na przystanku, w kórych dominowały określenia: uderzył, kopnął z tyłu, popchnął.
Już w poniedziałek, wtorek, środę – a więc po zastraszeniu ich przez ostrowieckich prokuratorów Janusza Borsa i Edmunda Białego te wypowiedzi – jak pisze red. Mieczysław Kaleta, zmieniły sie na: jakby się zamachnął ręką, może uniósł nogę, ścigałem się więc nie widziałem... nawet ów dorosły kolarz (Dyjewski), który jechał tuż przy trenerze powiedział: lepiej mieć spokój....  przytacza ich wypowiedzi red. Kaleta
„Dokładne obejrzenie miejsca wypadku, wszystkie rozmowy oraz wieloletnia znajomość kolarskiej rzeczy, doprowadziły mnie do pewnego przekonania. Prawnie jest ono jednak tak samo bez znaczenia, jak pełne szczegółów, z nazwiskami włącznie, opowieści szkolnych dzieci oczekujących właśnie na autobus”.
Kończąc rozmowę ze mną pani z przystanku powiedziała: ... że też nie przejechali oni dwie sekundy wcześniej, nie byłoby sprawy... A TAK – JEST! ŚLEDZTWO TRWA... pisał  kilka dni po wypadku w obszernych artykułach prasy kieleckiej red.Mieczysław Kaleta.

A. IMOSA NIE ŻYJE, KRAKÓW 7.4. Komunikat PAP. „Express Wieczorny” „Życie Warszawy”.. W klinice traumatologicznej Akademii Medycznej w Krakowie zmarł ANDRZEJ  IMOSA, były znany kolarz, a ostatnio trener szosowców LZS Ostrowiec Świetokrzyski. Andrzej Imosa przed dwoma tygodniami został w nie wyjaśnionych okolicznościach zaatakowany przez chuliganów we wsi Rudka Bałtowska (prawdopodobnie trafiony kamieniem), gdy jadąc na rowerze prowadził trening swoich podopiecznych.

    Zmarł A. Imosa, Kielce „Słowo Ludu” 8. 4. 1987.
  W poniedziałek w krakowskiej klinice zmarł w wieku 40 lat trener ostrowieckich kolarzy, były znany zawodnik w tej dziedzinie sportu, ANDRZEJ IMOSA. Przed dwoma tygodniami doznał on ciężkich obrażeń głowy w wyniku zajścia, jakie miało miejsce podczas treningu na szosie koło Bałtowa, w rejonie Ostrowca.

    Pobity trener  - zmarł. Kraków „TEMPO” czwartek 9. 4. 1987. W niedzielę, 22 marca były kolarz LZS Busko Zdrój i Piasta Chęciny Andrzej Imosa, który od niedawna prowadził sekcję kolarską LZS-u w Ostrowcu Świetokrzyskim, wyjechał z kilkoma chłopcami na swój ostatni w życiu trening. We wsi Rudka Ba ltowska, w samo południe kolarze zostali zaatakowani przez chuliganów. Trener został pobity tak dotkliwie i doznał tak siężkich obrażęń, że pomimo operacji czaszki w ostrowieckim szpitalu nie odzyskał już przytomności.
Nie udało się go uratować. W poniedziłek zmarł w Krakowskiej Klinice Neurottaumatologii. Miał 40 lat.
Śledztwo w tej sprawie trwa, zatrzymano podejrzanych. „Tempo” wróci do tej tragedii i zbrodni.   

Komunikaty: „Słowo Ludu” 9 . 4. 1987. W sobotę w Busku o godz. 15 odbędzie się pogrzeb Andrzeja Imosy, tragicznie zmarłego trenera kolarzy LZS Ostrowiec.


Pogrzeb Andrzeja Imosy
Odbył się na cmentarzu parafialnym w Busku – Zdroju w sobotę 11 kwietnia 1987 roku. Taka była Jego Wola. Mówił to wielkokrotnie do swej Matki, Ojca i rodzeństwa: „pamietajcie, jak sie coś ze mną stanie, jak umrę, to muszę być pochowany w Busku, tu jest moje miejsce”.
Nie lubił „czerwonego” Ostrowca – bo tak nazywał to miasto, gdzie się ożenił i mieszkał do ostatnich swych dni z żoną i dwiema córkami Elizą i Małgosią.
Jego pogrzeb, był wielką manifestacją mieszkańców miasta Buska. Zmarł tragicznie młody człowiek, tak bardzo lubiany przez mieszkańców tego miasta, któremu pozostał wierny do końca. Raz jeszcze przyjechali do Buska wszyscy Jego rywale z szos krajowych i kielecczyzny, jego najlepsi przyjaciele. Byli też o wiele starsi cykliści, którzy Go podziwiali za talent i inteligencję w kolarskim peletonie. Przyjechali Go pożegnać - pożegnać na zawsze -  jako swego rywala, przyjaciela i kolegę.  
Kondukt żałobny przeszedł w wielkim milczeniu z Kościoła Świętego Leonarda do Kościoła Parafialnego w Busku Zdroju. Raz jeszcze tysiące mieszkańców wyległo na ulice uzdrowiskowego miasta, którymi całe swe młode życie jeździł rowerem Andrzej. Tym razem nie było oklasków, nie było kolarskiej rywalizacji, jedynie w ciszy płynęły łzy bezsilności. Nikt już nie mógł pomóc Andrzejowi. 
Mszę Świętą Żałobna celebrowało siedmiu księzy. 
Śp.Andrzeja Imosę pożegnał ksiądz Franciszek Berak, któremu asystował emerytowany ksiądz Pałys z Solca – przyjaciel rodziny. Przybyli księża z Kielc z emerytowanym Infułatem – przyjacielem Ojca Tadeusza. Dębową trumne niosło na swych ramionach kilkudziesięciu kolegów kolarzy i taksówkarzy z Buska i Ostrowca.
Ryk klaksonów samochodowych pozostał na zawsze w pamięci tych, którzy uczestniczyli w tej najsmutniejszej uroczystości.
„Zmarł człwiek, który ukochał kolarstwo na śmierć i życie” – tak powiedziano nad Jego otwartą mogiłą.
A nieco później zaległa cisza. Łzy ocierali ci wszyscy, którzy do dziś nie mogą pogodzić sie ze śmiercią Andrzeja. Odszedł człowiek, który był duszą każdego towarzystwa. Pogodny, uśmiechnięty, potrafił rozbawić i rozweselić najsmutniejszych, a przy tym wspaniały cyklista, rozsławiający Busko i kielecczyznę.
Jego styl życia udzielał sie wszystkim. Taki był Andrzej. Pozostała w naszych sercach wielka rana, która nigdy się nie zabliźni. 


„Ostatni trening Andrzeja Imosy” – młody dziennikarz warszawskiego „Przeglądu Sportowego” Tomasz Jaroński poświecił na łamach tego najstarszego i największego dziennika sportowego w Polsce, najwięcej miejsca i uwagi tragicznej śmierci Andrzeja Imosy. Najdobitniejszy i największy artykuł pod wyżej wspomnianym tytułem z 16 kwietnia 1987r. - obnażył całkowicie nieudolność, niechęć i  prymitywne tuszowanie sprawy w wykonaniu ostrowieckich prokuratorów Janusza Borsa i Edmunda Biłego, którzy nijak nie dopatrzyli sie winy bandyty L. Kutora, który zaatakował trenera podczas treningu, w wyniku czego trener poniósł śmierć. Nic w tym dziwnego, ratowali przecież ZOMO-wca. Prokuratorzy mówili do red. Jarońskiego: „Na podstawie zgromadzonych dowodów mogliśmy przyjąć, iż co najmniej wątpliwe jest, aby trener Imosa miał jakikolwiek kontakt z pijanymi”... 
Red. Tomasz Jaroński kilkakrotnie był w Ostrowcu Świetokrzyskim, jak również w Rudce Bałtowskiej, rozmawiał ze wszystkim młodymi kolarzami LZS Ostrowiec, którzy uczestniczyli w treninu, oraz ze świadkami z przystanku autobusowego. Wszycy jednoznacznie - tuż po wypadku twierdzili, że Kutor zaatakował, uderzył, kopnął - przejeżdżającego trenera.
Dlatego póżniejsze artykuły m.in. „Twarz pokerzysty”, „Nieuchwytny świadek”, czy wreszcie wielokrotne relacje z trającego blisko 3 lata parodii „procesu” pozwoliły red. Jarońskiemu na jednoznaczne stwierdzenie, że świadkowie byli zastraszeni, właśnie przez ostrowieckich prokuratorów Borsa i Bialego, dlatego wielu z nich dotknęła w tzw. „śledztwie” i „procesie” całkowita amnezja i ...zmienili swe zeznania.
Po uchyleniu aresztu Lech K. wyszedł na wolność – pisze red.Jaroński. Od tego czasu nad sprawą śmierci Andrzeja Imosy zaległa cisza... Ostrowiecka prokuratura nie cieszy się najlepszą opinią w tamtejszym środowisku. Plotki krążące po mieście sugerują, że nikomu – oprócz rzecz jasna rodziny zmarłego, jego kolegów i podopiecznych, kolarzy - nie zależy na wyświetleniu sprawy. I my odnieśliśmy takie samo wrażenie, dzwoniąc do prokuratuty w Ostrowcu. Telefonicznie nie chciano udzielić nam żadnych informacji. Prywatnie owszem, ale do gazety – nie. Pan prokurator (Janusz Bors) zapraszał do przyjazdu do Ostrowca, ale – pomni poprzednich doświadczeń, gdy proponowano nam zwiedzanie okolicznych zabytków, zamiast zajmowania się sprawą Imosy – zrezygnowaliśmy.
Pisał wielokrotnie red. Tomasz Jaroński na łamach warszawskiego „Przeglądu Sportowyego”.
 
„Każdą wolną chwilę spędzał na rowerze. Kiedy udało mu się założyć sekcje kolarskaą w Ostrowcu, był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie”
- tak zatytułował swój artykuł w tygodniku „Razem” z dnia 3 maja 1987 roku, redaktor Krzysztof Klimczak,  który poświecił całą strone na przeprowadzenie szczegółowego dochodzenia w sprawie tragedii pod ostrowcem. Przeprowadził wnikliwe i dociekliwe rozmowy ze świadkami.

„Dramat na szosie” – to relacja katowickiego „Sportu”, który w osobach dziennikarzy sportowych Radosława Baturo i Bagusława Barwińskiego, kilkakrotnie odwiedzali miejsce wypadku, rozmawiali z kolarzami uczestnikami treningu, w więc naocznymi świadkami  wypadku i bandyckiego ataku na trenera, jak i ze świadkami stojącymi na przystanku.

„Kraksa z niewiadomą” – pisało krakowskie „Tempo” w sobotnim wydaniu z 25 kwietnia 1987r. Dziennikarz Ireneusz Pawluk rozpoczyna swą relacje nastepująco: Kiedy, jadąc z Ostrowca Świętokrzyskiego do Bałtowa, wysiądziemy w Rudce Bałtowskiej i wrócimy kilka metrów, żeby spojrzeć na rozkład jazdy zamieszczony na przystanku – zaraz dojrzymy klapsydrę przylepioną do muru wiaty: ”Ś.p. Andrzej Imosa. Bestialsko pobity w dniu 22 marca podczas treningu kolarzy jako ich trener zmarł w dniu 6 kwietnia nie odzyskawszy przytomności. Przeżył lat 39.”

Śledztwo w sprawie zabójstwa terenera Andrzeja Imosy trwało miesiącami. Nijak nie mogło ruszyć z miejsca, bowiem prowadzący je prokuratorzy Janusz Bors i Edmund Biały, wciąż nie mogli dopatrzeć się winy w głównym oskarżonym bandyckiego napadu w mieszkańcu Rudki Bałtowskiej - Lechu Kutorze.
Przedstawiciele PRL-wskiego prawa z Ostowca byli jednak pod wielką presja całej prasy krajowej, której to dziennikarze przedstawiali prokuratorom coraz to nowe i niezbite dowody  - jakich sami nie chcieli znać.
Ich kompromitujące „uniki” w prowadzeniu śledztwa, jak i wręcz nic nie robienie - by śledztwo doprowadzić do końca, stało się zbyd widoczne i w końcu po kilku miesiącach proces oskarżonego rozpoczął się w Sądzie Rejonowym w Ostrowcu. Jednak zarzut jaki usłyszał oskarżony, kompromitował ponownie tylko i wyłącznie ostrowieckich prokuratorów.(Stimo).

„Przegląd Sportowy” 16 października 1987. Sprawa śmierci trenera Imosy na wokandzie. Na wokandzie Sądu Rejonowego w Ostrowcu Świętokrzyskim znalazła sie 15 bm. Sprawa śmierci trenera kolarskiego LZS Ostrowiec – Andrzeja Imosy, który uległ wypadkowi, jaki zdarzył się podczas treningu na szosie w Rudce Bałtowskiej koło Ostrowca.
Prokuratura Rejonowa oskarża 23-letniego Lecha K. o „nieumyślne naruszenie zasad bezpieczeństw w ruchu drogowym w ten sposób, że będąc pod działaniem alkoholu szedł prawym skrajem jezdni i gwałtownie wkroczył w kierunku jej środka zastępując tym drogę jadącemu z dużą prędkością wyczynowym rowerem Andrzejowi Imosie, czym spowodował utratę przez niego równowagi i upadek na jezdnię, a w następstwie jegośmierć, to jest o popełnienie przestępstwa z art. 145 paragraf 2 KK”.
W pierwszym dniu sąd przesłuchał większość świadków tego zdarzenia, a następnie odroczył sprawę do 5 listopada.

„Przegląd Sportowy” 6 listopada 1987. Sprawa śmierci trenera Imosy. Przed Sądem Rejonowym w Ostrowcu Świętokrzyskim kontynuowano w czwartek 5.11 rozprawę przeciwko Lechiwi K. oskarżonemu o nieumyślne spowodowanie śmierci Andrzeja Imosy, trenera kolarzy LZS Ostrowiec. W czwartek swoje opinie przedstawili biegli do spraw wypadków drogowych – mgr inż. Kpt. Zbigniew Leszczyński oraz anatomopatolog, lek. med. ppłk. Witold Kubeczko – obaj specjaliści Wydziłu Kryminalistyki WUSW Kielce..
Inż. Leszczyński stwierdził, iż nie można wykluczyć, że uderzenie z przodu mogło spowodować krótkotrwałą utratę orientacji przez trenera i w konsekwencji upadek oraz dodał, że nie można jednoznacznie wykazać, że taka kolizja wystąpiła.
Dr. Kubeczko zaznaczył, że opis sporządzony w szpitalu zataz po wypadku nie jest szczegółowy: opóźnienie (2 tyg.) mogło spowodować zaniknięcie niektórych obrażeń w momencie przeprowadzenia sekcji zwłok. W konkluzji dr. Kubeczko stwierdził: brak obrażeń wskazujących na kolizję, ale niewielka kolizja mogła nie pozostawić śladów, a niektóre mogły zaniknąć. Biegły dodał również, że przy tej szybkości z jaką jechał kolarz lekkie dotknięcie może spowodować utratę orientacji i upadek. Wobec niestawienia się trzeciego biegłego – praktyka kolarskiego, Mariana Formy – sąd odroczył rozprawę do 26.11 br. JAR

„Życie Warszawy” 27 listopada 1987. Sąd uznał winę. (P) Sąd Rejonowy w Ostrowcu Świętokrzyskim podczas trzeciego posiedzenia w sprawie wypadku, w którym poniósł tragiczną śmierć trener kolarzy LZS Ostrowiec Andrzej Imosa, wydał wyrok.
Sąd uznał winę oskarżonego, polegającą na gwałtownym wtargnięciu na jezdnię podczas przejazdu kolarzy i spowodowanie przez to wypadku, którego następstwem były ciężkie obrażenia poszkodowanego. W ich wyniku zmarł on w dwa tygodnie później, bez odzyskania przytomności. To dramatyczne zdarzenie miało miejsce 22 marca br. 23-letni Lech K. na mocy art. 145 paragraf 2 kk został skazany na 4 lata pozbawienia wolności. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. (PAP)

„Przegląd Sportowy” 27 listopada 1987. Wyrok w sprawie wypadku Andrzeja Imosy.
Ostrowiec, 26.11 (inf. wł.). W Sądzie Rejonowym w Ostrowcu Świętokrzyskim zapadł wyrok w sprawie wypadku, w wyniku którego śmierć poniósł społeczny trener kolarzy LZS Ostrowiec – Andrzej Imosa.
Po wysłuchaniu opinii biegłego – kolarskiego praktyka Mariana Formy, który w sposób jednoznaczny wykluczył możliwość upadku zmarłego bez kontaktu z oskarżonym Lechem K. i jednocześnie uznał, że taki upadek musiał nastąpić w wyniku zadziałania siły pieszego, głos zabrały strony. Prokurator zarządał 3 lat pozbawienia wolności z art. 145 par. 2 kk. (działanie nieumyślne). Pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych (żony i siostry zmarłego) domagali się zmiany kwalifikacjiprawnej (art. 157 par. 2 kk – wina umyślna) , natomiast obrońca wniósł o uniewinnienie, traktując zdarzenie jako nieszczęśliwy wypadek. Milczący przez cały czas trwania procesu – Lech K. w ostatnim słowie stwierdził, że jest niewinny i prosi sąd o ułaskawienie.
Sąd uznał winę oskarżonego, polegającą na gwałtownym wtargnięciu na jezdnię podczas przejazdu i spowodowanie wypadku, w wyniku którego Andrzej Imosa odniósł ciężkie obrażenia i zmarł dwa tygodnie później.
23-letni Lech K. na mocy art. 145 par. 2 kk został skazany na 4lata pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny. Obie strony zapowiedziały wniesienie rewizji. JAR

„Słowo Ludu” 7 marca 1988. Uchylono wyrok. Czytelnicy nasi pamiętają sprawę tragicznej śmierci A. Imosy, trenera młodych kolarzy z Ostrowca, do której doszło podczas treningu w marcu ub. roku. Pisaliśmy również o procesie przeciw Lechowi K. oskarżonemu o zakłócenie ruchu drogowego przez wtergnięcie na jezdnię, w wyniku czego doszło do wypadku. Wyrok pierwszej instancji – cztery lata pozbawienia wolności, został zaskarżony przez obie strony.
W Sądzie Wojewódzkim w Kielcach odbyła sie rozprawa rewizyjna. Wyrok uchylono i skierowano sprawę do prokuratury z sugestią ponownego przeprowadzenia dochodzenia.

Komunikat prasowy o podobnej treści zamieściły gazety warszawskie „Przegląd Sportowy, „Życie Warszawy”, „Express Wieczorny” jak i gazety krakowskie. Oskarżony znalazł się na wolności. Ostrowieccy prokuratorzy ponownie przystąpili do ... „trudnego śledztwa” – jak to określali w kontaktach z odwiedzającymi ich dziennikarzami. Co bardziej natrętnych odsyłali do ...zwiedzania zabytków w pobliżu Ostrowca. Mnożyły sie problemy z ponownym przesłuchaniem świadków, którzy jak się okazało – stali się nieuchwytni. W prasie krajowej ponownie zaczęły ukazywać się artykuły kompromitujące działalność ostrowieckich prokuratorów. W obszernych artykułach „Przeglądu Sportowego” NIEUCHWYTNY ŚWIADEK, jak również katowickiego „Sportu” ZMOWA MILCZENIA – dziennikarze sportowi informowali opinię publiczną o praktykach stosowanych w ostrowieckiej prokuraturze. Z powodu braku jednego ze świadków pracującego w RFN, ale często odwiedzającego rodzinny Bałtów – ostrowiecka prokuratura nijak nie mogła dokończyć ponownego śledztwa zleconego przez Sąd Wojewódzki w Kielcach, który wyrok pierwszej instancji uchylił. Ponownie mijały miesiące, oskarżony cieszył sie wolnościa.
7 grudnia 1989 - kiedy to wspaniałomyślny rząd komunistyczny PRL, dbający m.in. o uwolnienie morderców ks. Jerzego Popiełuszki – co kilka miesięcy ogłaszał coraz to nawe amnestie, wypuszczając na wolność swych pracowników. Z jednej z nich skorzystał zabójca trenera ZOMO-wiec z Rudki Bałtowskiej Lech Kutor. (Stimo).


„Słowo Ludu” 9 sierpnia 1990. AMNESTIA ... Sprawa tragicznej śmierci Andrzeja Imosy, szkoleniowca kolarskiej młodzieży od ponad dwóch lat nie schodziła z łamów sportowych gazet. Obszernie informowało o niej także „Słowo Ludu”. Wyjaśnienie okoliczności zdarzenia trwało aż 3 lata, bo przecież ów tragiczny w skutkach wypadek wydarzył się 22 marca 1987 roku. Ciągnęło się śledztwo, mnożyły sie przesłuchania oskarżonego i świadków zdarzenia. Wreszcie sprawa znalazła swój epilog. Lech Kutor uznany został winnym spowodowania śmierci Andrzeja Imosy, lecz w związku z amnestią z dnia 7 grudnia 1989 roku nie utracił wolności, warto przypomnieć, że cały czas w procesie odpowiadał z „wolnej stopy”, gdyż wszystkie wyroki poniżej 3 lat  zostały umorzone.

Wspomnienie o kolarzu i trenerze Andrzeju Imosie, opracował jego brat Stanisław.

Bogdan_Fortuna1.jpg


Bogdan Fortuna (LZS Busko, Piast Chęciny) – Andrzej to był mój najlepszy przyjaciel. Uśmięchnięty, uczynny, nigdy nikomu nie zazdrościł. Wyjątkowo szlachetny człowiek, od początku naszej znajomości, czyli od 1962 roku byliśmy bardzo bliskimi kolegami. Zarówno na treningach, zgrupowaniach, wyścigach jak i póżniej po zakończeniu kariery kolarskiej. Śmierć Andrzeja to był dla mnie wielki szok. Pomimo upływu 20 lat, mam wciąż przed oczami sylwetkę Andrzeja na rowerze, Jego niebieskie uśmiechnięte oczy, pamiętam Jego słowa co mówił. Andrzej to był człowiek, jakich już dziś się nie spotyka.


Henryk_Januszek1.jpg


Henryk Januszek (SHL, Korona, KTC Kielce) – to był wspaniały kolega, ścigaliśmy sie razem wiele lat m.in na Wyścigu Skopenki. Zawsze był uczciwy w sportowej rywalizacji, prywatnie był bardzo lubiany przez wszystkich kolegów. Wesoły, uśmiechniety, dowcipny, rozbawił największych ponuraków. Dlatego przez tyle lat bardzo chętnie przyjeżdżałem do Buska by startować w Memoriale Andrzeja, to uważałem za swoj obowiazek, złożyć kwiaty na Jego grobie i powspominać tego wspaniałego kolegę.

Marian_Forma._OK.jpg


Marian Forma (SHL Kielce, Legia Warszawa - wielokrotny reprezentant Polski ) – często przy różnych spotkaniach poruszamy ten temat, ostatnio w Ryśkiem Szurkowskim - bo śmierć naszego kolegi Andrzeja Imosy, to był dramat w polskim sporcie. Wciąż trudno mi o tym mówić.
Dla mnie Andrzej- to był taki wzór czystego sportowca. Startowaliśmy razem wiele lat w wyścigach i nigdy nie było sprzeczek, czy nieporozumień. Walczył na trasie, pomagał innym – to mi pozostało w pamięci. 
Pamiętam wiele. Był taki nasz kielecki wyścig „Pasmem Gór Świętokrzyskich” – gdzie walczyliśmy po kielecku... czyli SHL z Piastem Chęciny, bo Rysiek Zapała też chciał wygrać i Andrzej mu pomagał, ale zawsze w końcu wygrał ktoś z ... Łodzi. Był Ogólnopolski Wyścig „Budujemy Samochody” w Starachowicach – gdzie Andrzej starał się wygrać – jak to było wcześniej w juniorach. Ale mu się  seniorach nie powiodło, bo wygrał Heniek Woźniak, lub rok pozniej Rysiek Szurkowski. Był też Małopolski Wyścig Górski i „Karkonosze” – czyli o Puchar Karkonoszy w Jeleniej Górze, czy wreszcie Wyścig Skopenki, gdzie była twarda walka. Byliśmy z Andrzejem na szosie rywalami, ale również i kolegami z jednego województwa.
Później Andrzej tak mocno zaangażował się w organizację kolarstwa w Ostrowcu, w terenie gdzie nie było tych kolarskich tradycji. Kiedy już wszystko ruszyło, to stała się ta tragedia i dramat. Brakuje mi słów, bo w procesie - jako biegły sądowy -  stwierdziłem:
- że na podstwie swojej wieloletniej praktyki sportowej wykluczam całkowicie możliwość upadku tak doświadczonego kolarza jakim był Andrzej Imosa, bez kontaktu z pieszym. Stwierdziłem, że oskarżony o spowodowanie upadku Lech K. musiał uderzyć trenera, gdyż inaczej ten wywróciłby się ”bezpiecznie”.
Upadający kolarz przypomina kota upadającego na cztery łapy. Kolarz jest przygotowany na to, żeby chronić głowę. To leży w jego instynkcie kolarza
Na pewno Andrzej został zaatakowany, bo znaliśmy się bardzo dobrze - on nigdy by nie upadł na szosie, bez przyczyny.
 

stan_rysiek.2005.JPG


Ryszard Szurkowski ( mistrz świata, czterokrotny zwycięzca Wyścigu Pokoju, wice prezes PZKol ) – Andrzej to jedna z pierwszych postaci w kolarstwie świętokrzyskim i co tu dużo mówić również w tym okresie w kolarstwie krajowym. Mój okres startów w Radomiu, to właśnie wspólne wyścigi z Marianem Formą, Kazimierzem Jasiński i Andrzejem Imosą, bo Ryszard Zapała już powoli kończył karirę. Pamietam, że Andrzej bardzo dużo wtedy wygrywał i był jednym z najgroźniejszych  zawodników. Szybki, myślący kolarz, organizował wiele akcji, które kończyły się powodzeniem – tak zapamiętałem Andrzeja z kolarskiego peletonu.
Później jako jeden z nielicznych ludzi w kraju, został przy kolarstwie. Zaangażował się bardzo. Spotykaliśmy się w Warszawie. Miał do zawodu trenera wyjątkowe predyspozycje. Wiem że dziś byłby doskonałym szkoleniowcem. Śmierć Andrzeja to była wielka strata dla polskiego kolarstwa i nas kolegów. Bardzo żałuję,  że 8 września nie mogę być w Busku na XX Memoriale Andrzeja, jestem w tym czasie z polskimi kolarzami w Szkocji. Gdyby nie ten zaplanowany już wcześniej wyjazd, to napewno bylbym w Busku.  Ale za rok postaram się wcześniej dopasować wolny termin i przyjadę do Buska. Pozdrawiam wszystkich uczestników XX Memoriału Andrzeja Imosy.

Tomasz_Jaronski.jpg


Tomasz Jaroński (dziennikarz sportowy Przegląd Sportowy, Eurosport ) – Andrzeja Imosy nie miałem okazji poznać osobiście. To był początek roku 1987, kiedy po śmierci red. Lecha Cergowskiego samodzielnie zaczynałem prowadzić dział kolarski w Przeglądzie Sportowym. Własnie ta tragedia w Rudce Bałtowskiej pod Ostrowcem, to była od razu moja największa sprawa w dziennikarskiej karierze, którą wbrew ostrowieckim prokuratorom chciałem wyjaśnić i wyjaśniłem na łamach największego dziennika sportowego w kraju. Byłem wielokrotnie na miejscu wypadku, przeprowadziłem dziesiątki rozmów z zawodnikami, świadkami. Poźniej ten trwający latami proces, który obnażył do ostateczniści ułomność ludzi reprezentujących ówczesne prawo. 
Może dziś przypomnę to co napisałem w „PS” o Andrzeju Imosie 16 kwietnia 1987 roku.
„W pamięci podopiecznych i kolegów pozostał jako człowiek uczciwy, wesoły, lubiany. Był fanatykiem kolarstwa. O utworzenie sekcji w Ostrowcu zabiegał od czterech lat. Nie wyszło z filią kieleckiej Korony, spróbował z Ludowymi Zespołami Sportowymi. Udało się w tym roku. Skrzyknął chętnych chłopaków. Załatwił im rowery, dresy, buty, koszulki. Trenowali od lutego. Pracował społecznie. Pokazywał im wszystko. Uczył podstaw. Sam jeździł z nimi. Opowiadał o swojej karierze. O upadkach i defektach. Na początku kwietnia mieli startować w pierwszym wyścigu. W środe wybierał sie do Kielc po licencję dla kolarzy. Nie zdążył. W niedzielę 22 marca, drugi dzień wiosny umówili się na trening. Ostatni w życiu trenera Andrzeja Imosy”.
Już nigdy póżniej w swojej dziennikarskiej karierze, nie spotkałem się z tak niepotrzebną tragedią w sporcie.

Wlodzimierz_Rezner1.jpg


Włodzimierz Rezner (dziennikarz sportowy) – najmocniej  kolarska sylwetka Andrzeja pozostała w mojej pamięci z tras wielu Wyścigów Skopenki. Ja zaczynałem swoja dziennikarska przygodę, a Andrzej walczył wśród najlepszych. Pamiętam dokładnie ten etap Sandomierz – Busko, odjechało dwoch kolarzy ze Szczecina, bodajże Prasek i Mikołajczyk, a Andrzej z którymś z Rosjan, był to - o ile pamiętam doskonały Czapłygin, gonili tę prowadząca dwójkę i ta radość mieszkańców Buska, kiedy wjechał na bieżnie stadionu, był niesamowity!
Bo Andrzej był niesamowity, zarwóno w kolarskim peletonie, jak i w życiu prywatnym. Później ta jego walka o założenie tej sekcji kolarskiej w Ostrowcu, to przecież też był wyścig, tyle że z trudnościami organizacyjnymi. Przyjeżdżał często do Kielc spotykaliśmy się z red. Mieczysławem Kaletą – wszyscy jak mogli to pomagali w tej Jego kolarskiej pasji. A przy tym koleżeński, zawsze umiał powiedzieć coś wesołego, w Jego towarzystwie wszyscy czuli się super. Wspaniały kolega.
I ta tragedia pod Ostrowcem 22 marca 1987, która poruszyła nie tylko sportowe środowisko w całym kraju. Miał Andrzej wielkiego pech. Gdyby przejechał dwie sekundy wcześniej...

tadeusz_Ura.JPG


Tadeusz Ura (buski restaurator, właściciel hotelu i restauracji „Pod Świerkiem”) – Andrzej Imosa, to dla mnie jakby rodzina, przecież na naszej ulicy Waryńkiego to było wtedy 4 domy. Pomiedzy Imosami a Urami byli tylko jeszcze Dytkowscy i Zarębscy, a ulica do samej stacji kolejowej wyłożona była kostką granitową po której odbywał swe kolarskie treningi Andrzej, jego młodszy brat Staszek i wielu kolegów cyklistów, którzy zajeżdżali na treningi do „Imosówki”.
Nasi rodzice bardzo sie przyjaźnili, nasze mamy znają się jeszcze sprzed wojny, ojcowie zawsze mieli wiele tematów do rozmowy, więc i my – jako dzieciaki widzieliśmy się prawie codziennie.
Andrzej – jako młody chłopak był badzo grzeczny, takiego Go zapamiętałem i właściwie całą swoją młodość poświecił dla sportu. Latem były oczywiście rowery i Andrzeja trudno było spotkać bez roweru, a zimą graliśmy w hokeja na „Stawie Niemieckim”, na nartach zjeżdżąliśmy z „Byczej Góry” i obok sanatorium dziecięcego na „Górce”.
Później o Andrzeju czytałem już częściej w gazetach, ale nawet jak się ożenił w Ostrowcu, to często z rodziną był w Busku u swoich rodziców. I stało się to nieszczęście pod Ostrowcem w które nikt nie chciał uwieżyć. Brakuje wszystkim Andrzeja. Wspominajmy Go więc przy okazji XX Memoriału, bo to był wspaniały kolega i człowiek. 

Opracowanie:
Tygodnik Ponidzia.
 

Zobacz także

Mikrolasy Miyawaki - japoński koncept ratunkiem dla polskich miast

Dodane: 2024-04-24 08:21 - Komentarze  (0)  czytane (389)

TAGI:



Komentarze (0)

Uwaga: Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna. IP Twojego komputera: 18.116.8.110

Dodaj komentarz

UWAGA!
Formularz dodawania komentarzy wymaga włączenia obsługi plikow cookies (ciasteczek), zapisywanych
i odczytywanych z Twojego urządzenia - jeśli chcesz dodać komentarz, włącz ciasteczka, odśwież stronę i spróbuj ponownie...


Telewizja

BSF Busko-Zdrój pokonał Futsal Club Tarnów 9:2 (3:1) - zapis transmisji LIVE

LXVIII Sesja Rady Miejskiej w Busku-Zdroju - transmisja LIVE

KKF Caffaro Global System Kazimierza Wielka vs BSF Busko-ZdrĂłj - transmisja LIVE

AKS 1947 Busko-Zdrój vs LKS Orlęta Kielce - transmisja LIVE

Gala boksu im. JĂłzefa Grudnia w Busku-Zdroju - transmisja LIVE

Uroczyste otwarcie rozbudowanej części "Malucholadii" - konferencja prasowa

Konkursy

Uwaga konkurs! Wygraj podwójne zaproszenie na spektakl: Lista męskich życzeń
Konkurs rozstrzygnięty! Sprawdź wyniki ! Zapraszamy na występ Kabaretu Smile!!!
Konkurs zakończony: Do wygrania podwójne zaproszenia na Szalone Nożyczki w Busku-Zdroju
Konkurs zakończony: Do wygrania vouchery do Salonu wirtualnej rzeczywistości w Busku-Zdroju!
Konkurs zakończony: Do wygrania podwójne zaproszenia na R-STUNTS w Jędrzejowie
Konkurs zakończony: Do wygrania podwójne zaproszenia na Kabaret Pod Wyrwigroszem w Kazimierzy Wielkiej
Zobacz więcej Dodaj

Promocje